Nie mam za wielu uzależnień. W zasadzie to tylko jedno - kawa. Nie chodzi o to, że muszę wpompować w siebie kofeinę. Ja po prostu uwielbiam kawę. Ten rytuał picia. Całą otoczkę!
Niestety kawa ma wiele negatywnych stron:
- Ciągnie mnie do kawiarenek i nie jest mi żal wydać 15 zł na kawę... Portfel cierpi nieustannie.
- Gdy nie mam mleka do kawy w domu, chodzę zła... a mężowi się obrywa.
- Och, jak ja cierpiałam w ciąży i podczas karmienia piersią! Nie chciałam pić kawy i bardzo mi tego brakowało... Szukałam różnych zamienników (Inka, kawa bezkofeinowa), ale nic nie było w stanie zastąpić prawdziwej kawy. Pocieszeniem była tylko ilość snu w trakcie ciąży.
Mniej czasu na jawie = mniej czasu na rozmyślaniu o kawie.
- Niestety kawa odbija się także na zdrowiu. Na moim oczywiście też. Mam wrażenie, że moje częste migreny mogą być wywołane właśnie kofeiną, lub czym innym związanym z kawą. Mimo to i tak wmawiam sobie, że moja migrena ma związek z pogodą. Grunt to dobre poczucie humoru!
Ale kawa ma także niesamowite zalety:
- Umawiamy się "na kawę", a nie "na herbatę". Można powiedzieć, że socjalizujemy się dzięki kawie. Trochę tak jak z papierosami. Szefa najlepiej poznaje się paląc z nim przed pracą ;-)
- Jest pyszna! I niech nikt mi nie wmawia, że się mylę.
- Pomaga nie usnąć, gdy mamy dużo roboty. Chociaż... mi w sumie nigdy nie pomagała. Potrafię iść spać po wypicie dwóch mocnych kaw.
- Kawa daje chwilę relaksu. Nic tak mnie nie rozluźnia jak kawa przy komputerze, gdy piszę posta, albo czytam inne blogi. Chociaż może kąpiel w ciepłym morzu i drink z parasolką na plaży mógłby się lepiej spisać. A może tak kawa z pianką na plaży?
- Kawa + dobra książka = zestaw idealny!
Jakiś czas temu wrzuciłam na facebooka link do artykułu o kawie. M ostatnio mnie zarzuca informacjami o niezdrowych właściwościach kawy. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy potrafi czytać po czesku, więc odniosę się do niego odrobinę.
Kilka faktów o kawie:
1. Bezpieczna dawka kofeiny jest indywidualna dla każdego człowieka. Jeden może pić trzy kawy dziennie, inny tylko jedną. Warto to zapamiętać, zwłaszcza jak się jest w ciąży. Koniec i kropka.
2. Kawa zawiera więcej kofeiny niż cola. Czyżby mój mózg wmawiał mojemu organizmowi, że po wypiciu coli nie chce mu się spać?
3. Jedna silna kawa dziennie może uzależnić. Wszystkiego może zabraknąć w moim domu, ale nie kawy i mleka do kawy. Mogę zapomnieć kupić chleba, ale kawa być musi!
4. Przedawkowanie kawy może powodować różne problemy. Oczywiście kwestia dawki jest bardzo indywidualna (patrz punkt 1). Niejasny jest dla mnie związek kawy z migrenami. Nie jestem jedyną osobą, która się z tym boryka. Może ktoś coś gdzieś czytał na ten temat?
5. Na kawę można się uodpornić. Znacznie lepiej działa kawa spożywana raz na jakiś czas niż codziennie.
6. Naturalna kofeina niczym nie różni się od tej otrzymywanej w laboratorium.
Moją ulubioną kawą jest latte. W domu jeszcze nie mam spieniacza do mleka, więc piję normalną kawę z mlekiem. Nie pijam kawy rozpuszczalnej (chyba, że nie mam innego wyboru). Kupuję kawę ziarnistą, mielę a następnie zaparzam w zwykłej kawiarce. Taka kawa jest dla mnie najlepsza. Pisząc tego posta wypiłam już dwie. Usprawiedliwia mnie tylko fakt, że zaczęłam go pisać przy porannej drzemce Smoka, a kończę przy popołudniowej :-)
Tedi
Akapit o stronach negatywnych, to jak gdyby moja żona pisała. A z mlekiem to są wieczne niedobory, bo czasem i 12 litrów tygodniowo nie starcza. Bo tu płatki, tu kaszka, tu kakao :) Na szczęście mężowi w mojej osobie już się nie obrywa (wiem kiedy się schować :)
OdpowiedzUsuńJa strasznie lubię smak kawy, zwłaszcza z cukrem i mlekiem;) Ale mi nie można więc się ratuję Inką;)
OdpowiedzUsuń